Gdy czyta się rewelacje dotyczące przegłosowanej już uchwały wrocławskiej Rady Miasta dotyczącej tak zwanych “biletów semestralnych” ciężko nie odnieść wrażenia, że to jakaś prowokacja. Radni przegłosowali wprowadzenie dwóch nowych biletów na transport miejski: cztero- i pięciomiesięcznego. Zaznaczyli jednak, że korzystać będą z nich mogli wyłącznie studenci dzienni. To oczywiście skandaliczne samo w sobie, ale jest, wydaje mi się, większy problem, który nieco ginie w informacyjnym szumie.

Mianowicie bilet semestralny stanowi oszczędność 2,5 lub 3 zł miesięcznie względem biletu 90-dniowego. Co więcej większość uprawnionych i tak z niego nie skorzysta, bo ogromna rzesza ludzi woli kupować bilety miesięczne, mimo iż są droższe w skali roku, jako że jednorazowy wydatek stu kilkudziesięciu złotych po prostu nie dla każdego jest możliwy (ludzie raczej nie zapożyczają się by kupować bilety MPK). Co więcej jest pewna szansa, że cały pomysł okaże się niezgodny z prawem i uchwała przepadnie. Wszystko wygląda na obliczone na skompromitowanie idei tańszego transportu dla studentów.

Tymczasem do wiedzy potocznej Wrocławian należy fakt, że kupować biletów MPK w ogóle się nie opłaca, bo kontrole są na tyle rzadkie, że ewentualne kary i tak wychodzą taniej. Wpływy z komunikacji miejskiej wynoszą zaledwie 133 miliony złotych w skali roku i to wliczając dochód z reklam na i w pojazdach. Oznacza to, że miasto i tak dopłaca około 176 milionów złotych do autobusów i tramwajów. Podniesienie cen oczywiście tylko pogorszy sprawę, bo ludzie całkiem przestaną kupować bilety. Skuteczny system kontroli zaś jeszcze zwiększyłby koszty, czyli wywołał dalszy wzrost cen biletów i zapewne zwiększyłby tylko ilość samochodów, pieszych i rowerów.

Tymczasem nakłady na infrastrukturę drogową wynoszą, aż 423 miliony złotych co widać po ciągłych wykopkach w całym mieście. Rodzi się pytanie, czy przekierowanie części tej kwoty (prawdopodobnie wystarczyłoby około 100 milionów), na transport publiczny i całkowite zniesienie opłat za przejazdy (wszystkie linie autobusowe i tramwaje za darmo) skuteczniej nie odkorkowałyby miasta, niż ciągłe poszerzanie dróg?

Ale radni Dudkiewicza wolą wydawać setki milionów na remonty dróg, które i tak będą nieprzejezdne za parę lat (samochodów przecież wciąż przybywa, zachodnie miasta mimo obwodnic stoją w korkach), a jak obmyślają promocyjne ceny na bilety to tak, żeby nikt z nich nie korzystał. Chodzi bowiem tylko o bicie piany w mediach, transport miejski tak naprawdę nikogo nie obchodzi.

Aktualizacja 6 lipca 2009: Dziś z kolei prasa podała, że władze MPK przystąpiły już do ogłaszanego wcześniej pomysłu zwiększenia liczby kontrolerów. Sposobem na obejście wysokich kosztów stały się… umowy zlecenie! Jakie oszczędzanie jest proste. Jak rozumiem ci na zlecenie nie będą mieli stałych wynagrodzeń, więc pracować będą tylko za to co “wyłapią” tak oto całe ryzyko nieopłacalności operacji przerzucono na pracownika. Problem jednak w tym, że mimo iż liczba kontrolerów wzrośnie czterokrotnie patrole będą tylko dwa razy częstsze (dwóch zleceniobiorców będzie bowiem jeździło z jednym etatowym!). Tymczasem nakłady na administrację w naszym mieście wynoszą prawie 238 milionów złotych, czyli ponad dwukrotnie więcej niż potrzeba, by sfinansować bezpłatny transport publiczny. A wysokie ceny biletów w połączeniu z kontrolerami, tym że tramwaje i autobusy spóźniają się i rzadko jeżdżą, to po prostu większe korki, więcej spalin, większe zużycie dróg, więcej rowerzystów, większy chaos w naszym, źle zarządznym, mieście.

http://komunyparyskiej.wordpress.com/

Blogger Templates by Blog Forum